Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
Wielka Podróż
Ogromna puszcza zdawała się rosnąć tu od początków świata. Potężne konary jej drzew wznosiły się na wiele metrów wzwyż, zaś rozległe gałęzie jak i korony sprawiały iż żaden promyk światła nie docierał do ziem, pod nimi się znajdującymi. W owym cieniu, rzucanym przez majestatyczne dęby i buki, znajdowała się grupka podróżników. Spoczęli oni, w zamiarze odpoczynku, jeden z nich wspiąwszy się na jedno z drzew, począł rozglądać się wokół. Ów młodzieniec był pół krwi elfem, który pochodził z dalekich lasów, na południe od Silvermoon. Zwał się Timre i z fachu był początkującym złodziejem, lecz jego korzenie krwi, sprawiały iż wielbił się we wszelkich łukach, przeto również i on takowy posiadał. Krótki łuk przewieszony był przez jego wątłe, acz pełne nieokiełznanej energii ramię. Odziany był w czarną jedwabną koszulę jak i spodnie, tego samego pochodzenia co jego górne ubranie. Wiele pasów, szkarłatnej oraz brązowej barwy, otulało jego pas, uda oraz ramiona, zaś krótki płaszcz z kapturem, nadawał mu lekko tajemniczej postawy. Nie zauważywszy nic ciekawego zeskoczył z drzewa. Jego długie zielone włosy uniosły się nieznacznie w górę, gdy wreszcie poczuł grunt pod stopami. Wstawszy podszedł do kilku członków drużyny, którzy uporczywie starali się wzniecić ogień. Kilaeran, dumny wojownik, którego wspaniałe zdolności szermiercze zasłynęły wszem i wobec, wraz z Jurghem, złodziejem z dalekiego południa, starali się wzniecić ogień. Uzbierali wiele chrustu, oraz znaleźli wiele, różnej wielkości gałęzi. Wyciągnąwszy krzemienie, poczęli rozniecać ogień. Młodzieniec nie chcąc im przeszkadzać udał się w kierunku, gdzie ostatni raz zdało się mu widzieć Fenriona. Przedarł się przez liczne krzewy, zaś gałęzie drzew smagały jego młode oblicze, wtem usłyszał szelest. Stanąwszy odwrócił się w kierunku, z którego zdało się mu słyszeć szelest. Wytężył wzrok, lecz nic już nie ujrzał. Potężne uderzenie zwaliło go z nóg, przez co padł na poszycie lasu. Mroczna postać stojąca, nad chłopcem rozejrzała się wokół, upewniwszy się iż nikt jej nie widzi i porwała ciało młodzieńca w głąb puszczy. Mijały chwile, gdy nagle dało się słyszeć łoskot wznieconego ognia. Ognisko było całkiem spore, zaś Kilaeran wraz Jurghem, byli wielce zadowoleni z wyniku swej pracy. Rozejrzawszy się, stary wojak krzyknął.
- Timre! Fenrion! Galba! Ogień płonie, czas się posilić! - Nasłuchiwał odpowiedzi, wtem z pośród gąszczu krzaków i drzew, wyłoniła się sylwetka Fenriona. Wysoki mężczyzna o kruczoczarnym włosie, zdawał się być wielce zmęczony. Jego długi łuk spoczywał na ramieniu, zaś skórzane odzienie było w wielu miejscach potargane. Spojrzał na dwoje towarzyszy, po czym zasiadł tuż obok nich.
- Cóż ci się stało człowieku? - Spytał lekko rozkojarzony wojak. Widział swego towarzysza już w takim stanie, lecz było to podczas, gdy uciekali przed goniącymi ich oddziałami goblinów.
- Cóż stary przyjacielu. - Rozpoczął łagodnie łowca. - W tychże lasach zwierz jest wielce niebezpieczny, albo to ja wychodzę z wprawy. - Wymienili się spojrzeniami, zaś Kilaeran wybuch gromkim śmiechem, który począł nieść się w głąb lasu. Śmiech ten był tak szczery, iż dotarł do martwych zwłok młodzieńca, którego ciało było właśnie rozszarpywane przez tajemniczego zabójcę. Postać wyprostowała się, dyszała, zaś krew spływała po jej brudnej brodzie. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś wypełni swą powinność. Jeszcze nie dziś… Wyciągnęli z toreb i plecaków różne zawiniątka, w których znajdowały się to suszone owoce, to ostatnie pozostałości po żelaznych racjach żywnościowych. Głód ich trapiący był tak wielki, iż nawet nie zwrócili uwagi na przybyłą do ogniska Gelbe. Była niewysoką dziewczyną, wychowaną w przedmieściach Waterdeep, skąd też pochodziła. Jej płomienne włosy swobodnie opadały na ramiona, zaś ciało jej naznaczone zostało przez wiele tatuaży. By wzrok nie godny, nie dostrzegł ich, przyodziała się w wielokolorowe odzienie. Spodnie, koszula jak i rękawice, i buty, były barwy morskiej tafli wody jak i żółtej niczym piaski pustyni barwy. Wyglądała bezbronnie i za taką chciała być uważana. Niestety wielu jej przeciwników, nie było w stanie przebrnąć przez maski pozorów, gdyż prędzej czy później ginęli oni, na wskutek przecięcia tchawicy, czy też uderzenia w życiowy punkt. Gelbe była wielce finezyjną wojowniczką, która za swój oręż obrała naręczne ostrza, jak i pazurnice. Broń zabójców idealnie pasowała do jej drobnej, acz szybkiej i zwinnej postaci. Zasiadła obok Fenriona, który zbadał ją wzrokiem. Znali się od dawien dawna. Przez dwa lata wędrowali wraz ze sobą, podejmując się coraz to trudniejszych zadań. Spotkali się w gospodzie, na południe od Waterdeep. Szukali tego samego, chcieli zasmakować wszystkich smaków szczęścia i wolności, choć każdy z nich posiadał swe własne ukryte pragnienia tajemnice. Nawiązawszy rozmowę, stwierdzili iż chcą ze sobą podróżować, w trakcie których dotarli do majestatycznych bram Silvermoon, gdzie spotkali Timre, młodego pół-elfa. Chłopiec przyłączył się do nich, później zaś w trakcie wędrówki do Mithrilowych Hal, spotkali sławnego Kilaerana, wojownika północnych rubieży, który zasłynął z udziału w wielu bitwach przeciw orkom, najeżdżającym ziemie Srebrnej Marchii. Ów wojak zgodził się zostać przywódcą drużyny i od tamtej pory, owa grupa najemników, poczęła się rozwijać w lepszym kierunku. Wykonywali dochodowe zadania. Szpiegowali jak i wykonywali zabójstwa na zlecenie. Każdy w drużynie przydawał się do czegoś innego. Razem stawali jako ochrona, Fenrion ruszał jako szpieg czy też zwiadowca, Galba jako zabójczyni oraz złodziejka, wykonywała zadania głównie dla tych fachów, co spowodowało iż drużyna miała czasem problemy z pomniejszymi gildiami złodziei czy też zabójców. Wiele razy uciekali, gdyż ścigani byli przez potężnych wrogów, lecz zawsze udawało się im wyjść nawet z najgorszych opresji. Pewnego dnia zawitali do Amn. Potężne miasto przywitało ich ciągłymi napaściami oraz pojedynkami, w trakcie których zyskali sobie szacunek tutejszych gildii. Tam też spotkali ostatniego członka drużyny, który zwał się Jurghem. Jego ciemna karnacja skóry, sprawiała iż był dość rozpoznawalną postacią, zaś jego długie czarne niczym smoła włosy spięte były w kuc, który opadał prawie do ziemi. Był starym przyjacielem Kilaerana, przez co dołączył do drużyny zamykając jej skład. Uzupełniwszy zapasy ruszyli w dalszą podróż, tym razem na północ ku portom Luskan. Byli już niedaleko, gdyż w okolicach Waterdeep, gdy doszła ich wieść iż w Neverwinter wybuchła plaga. Wietrząc możliwość zarobienia, najemnicy zmienili kurs ku potężnej osadzie lorda Nashera.
- Galba. Nic ci nie jest? Wyglądasz na lekko skołowaną. - Rzekł spokojnie Fenrion, do siedzącej obok zabójczyni, która zdawała się nie kontaktować z rzeczywistością.
- Galba?! - Powtórzył, ta zaś otrząsnęła się i spojrzała na towarzysza podróży.
- To przez tę puszczę. Słyszałam wiele legend związanych z Puszczą Neverwinter, jak i o rzece przez nią płynącą, tak samo jak i o samym mieście. - Uśmiechnęła się nieznacznie. - Muszę przyzwyczaić się do myśli, iż za niedługo spotkamy się z najprawdziwszym miastem śmierci.
Posępniała, Fenrion zaś nie chciał ciągnąć dalej temat, dlatego też pozostawił ją swym rozmyślaniom. Faktycznie już niedługo w kroczą do sławnej osady Neverwinter, lecz nie takiego jakie znał z opowieści, lecz do miasta w którym panuje obecnie plaga, zaś zbóje rządzą ulicami, upadającego miasta. Było późno, zaś Timre wciąż nie wracał, jakże typowe było to dla niego zachowanie. Wiedzieli iż przyjdzie do nich nad ranem, jak zwykle zadowolony z odkryć jakich dokonał poprzedniej nocy, dlatego też po ustanowieniu wart, ułożyli się do snu. Pierwszą wartę miał pełnić Kilaeran, drugą Fenrion, trzecią Galba, czwartą zaś Jurghem, lecz nikt nie mógł się spodziewać co przyniesie im ta noc…
Następnego poranka drużynę zbudziła zdenerwowana zabójczyni. W jej oczach dostrzec można było strach jak i zwątpienie. Wstawszy szybko dostrzegli iż derka Jurghema jest pusta, zaś go nie ma w najbliższej okolicy. Dowódca chciał ją uspokoić, tłumacząc jej iż zapewne jego przyjaciel udał się po wodę do nieodległego strumienia, lecz ta zdawała się być zrozpaczona. Usiadła, skuliła kolana pod brodę i zaczęła cicho łkać. By ta przestała, Fenrion postanowił go poszukać, udał się w pobliże derki, po czym po śladach i wygięciach w roślinności, udawał się tropem towarzysza broni. Po chwili jego sylwetka znikła, pomiędzy drzewami i krzewami tajemniczej puszczy. Szedł tak oddalając się od reszty, lecz nagle ślady się urwały. Rozejrzał się uważniej, nic nie dostrzegł. Chciał wracać, gdy poczuł jak coś spływa po jego karku, podniósł rękę i starł substancje z szyi, była to krew. Spojrzał w górę, wysoko na gałęziach drzew, leżała para rozszarpanych zwłok. Po barwach stroju jak i zniszczonym łuku i parze sztyletów doszedł do wniosku iż są to jego towarzysze. Serce poczęło bić mu szybciej, nie wiedział co ma uczynić. Nigdy nie słyszał by jakiekolwiek stworzenie tak postępowało z ciałami swych przeciwników. Odwrócił wzrok w kierunku, z którego przybył, czas najwyższy wracać. Był ostrożny, naciągnął strzałę na cięciwę łuku i skradając się począł wracać do obozowiska, w którym działy się rzeczy, których jego umysł nie był w stanie pojąć…
Łowca, towarzysz, przyjaciel, Fenrion, znikł pomiędzy drzewami puszczy Neverwinter. Galba podniosła wzrok, zamiast strachu, w jej oczach pojawiła się nienawiść. Spojrzała na Kilaerana, który zagaszał ognisk. Podniosła się z gracją kota, po czym poprawiła chwyt na pazurnicy. Skradając się zaszła go od tyłu.
- Może mogę ci jakoś pomóc. - Zapytała, zaś jej głos zdawał się być zimny niczym lód. Sławienny wojak odwrócił się.
- Nie, nie trzeeee… - Smukłe ostrza pazurnicy, zatopiły się w krtani, zacnego Kilaerana. Krew spływać poczęła gęstymi strumieniami, sam zaś upadł na bok i w spazmatycznych skurczach dokonał swego żywota. Marzeniem jego było spocząć w walce z demonami Bhalla, lub też w pojedynku z potężnymi smoczymi istotami, nie zaś zabity przez towarzyszkę podróży, której ufał ponad miarę. Oczy zaszły mu mgłą, odszedł. Galba stała przez chwilę nad martwą postacią swego dowódcy, po czym podeszła i wrzuciła do ogniska kolejne porcje chrustu oraz gałęzi. Ogień się rozniecił, zaś w jego trzewiach płonęły szczątki zacnego wojownika. Ognie buchały radośnie, wolne od wszelkich trosk, zaś zabójczyni spoglądała w nie niczym zahipnotyzowana. W jej umyśle panowała wojna, między tym co czuje do towarzysza jej wszystkich podróży, a jej drugą naturą. Naturą bestii. Szczątki spłonęły, pozostawiając po sobie jedynie proch, oraz żelazne okucie odzienia wojownika. Wpatrywała się przez chwilę nie, gdy usłyszała szelest. Wstała i szybkimi susami wskoczyła za cienie drzew, zza których spoglądała uważnie jak ciemnowłosy łowca wydobywa się z pomiędzy buszu. W jego oczach panował nieokiełznany strach i zwątpienie, dyszał, zaś broń miał przygotowaną do wystrzału. Rozejrzał się nerwowo, po czym zaczął nawoływać swych kompanów. Nikt się nie odezwał. Podszedł do ogniska, w którym dostrzegł jakiś kształt. Przyjrzał się uważniej, lecz w tej samej chwili jakaś siła rzuciła nim w ogień. Gorące płomienie poczęły trawić jego odzienie, ból, pieczenie stawały się nie do zniesienia. Chciał wstać, lecz coś trzymało go uporczywie w ogniu. Skóra na jego twarzy i dłoniach poczęła topnieć wywołując, ogromny z początku ból, który znikł, na wskutek spalenia układu nerwowego. Odwrócił głowę, umierał w agonii, lecz chciał dostrzec swego mordercę. Przerażenie pogłębiło się jeszcze bardziej, gdy ujrzał na sobie ciało kobiety, była to Galba…
Nanaki. |
komentarz[42] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Wielka Podróż" |
|
|
|
|
|
|
Sonda |
aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta
|
|
Top 10 |
ShoutBox |
|
|